czwartek, 28 listopada 2013

5.

 Poniedziałek
Obudził mnie wibrujący pod poduszką telefon.Od niechcenia wyciągnęłam go i odebrałam.
-Tak?- powiedziałam zaspanym głosem.
-Boże obudziłem cię...- awww... Harry do mnie dzwoni.
-No tak jakby. Miałam ciężką noc bo siostra została w szpitalu z siostrzenicą a ja musiałam się jej drugą małą zająć i cioci siostrę odstawić, ale nic się nie stało.- opowiedziałam.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że możesz jeszcze spać.- oznajmił.
-Harry, na prawdę nic się nie stało. Chciałeś coś ode mnie konkretnego?- spytałam.
-Tak, chciałem się z tobą spotkać.- odparł.
-Oj to będzie ciężko, mam na głowie dwumiesięczne dziecko i przeprowadzkę i muszę dopakować żeby meble stanęły w odpowiednim miejscu.- powiedziałam.
-Tak sama?- zdziwił się.
-Siostra w szpitalu z dzieckiem, szwagier w Irlandi więc umiesz liczyć licz na siebie.- zaśmiałam się.
-O której mam być?
-Słucham?- w tym samym momencie mi się dziecko obudziło, na szczęście to tylko brak smoczka w budzi.
-Przyjadę do ciebie, zjemy śniadanie i potem będziemy radzić sobie w dwójkę.- oznajmił.
-Harry nie musisz.
-Obiecałem ci, że ci pomogę i możesz na mnie liczyć, a z drugiej strony będę mógł spędzić z tobą czas.- powiedział.
-Dziękuję Harry.
-Nie ma za co, o której mam być?- spytał.
-O której ci pasuję.- odparłam.
-Kupię coś ci na śniadanie i będę u ciebie.- oznajmił.
-Okej czekam.
Ja nie mogę Harry ma do mnie przyjechać... a ja nadal nie wierzę, że to się dzieję. Czas spędzony z Harry'm to jest niesamowite.
Po odłożeniu słuchawki obudziła się Sophia na szczęście był spokój, jednak wolałam ją szybko nakarmić. Wzięłam ją na ręce i zeszłam na dół do kuchni. Wyciągnęłam mleko zagotowałam wodę i w tym o to cudownym momencie zadzwonił dzwonek. Podziwiam osoby, które radzą sobie same z szóstką małych dzieci tak jak w telewizji mówią, ja ledwo sobie radzę z jednym. Poszłam otworzyć - był to Harry. Podziwiam go, bo od naszej rozmowy minęło nawet nie piętnaście minut.
-Cześć.- powiedział.
-Hej.- odparłam i pocałowałam go w policzek.- Szybki jesteś.
-Mieszkam w sumie niedaleko, a kawiarnia i sklep jest po drodze.- oznajmił.
-Okej, wejdź. Sorry, że ja jeszcze tak w szlafroku, ale ty zadzwoniłeś, mała się obudziła pewnie jest głodna więc nie miałam czasu.- opowiedziałam.
-Spoko, jak chcesz mogę małą nakarmić a ty się wyszykuj.- awww... jaki on jest słodki.
-Serio? Jesteś kochany.- powiedziałam.
Dokończyłam robienie mleka dla Sophii a potem przekazałam ją w ręce Harry'ego.  Poszłam na górę umyłam się, pomalowałam i przebrałam w to <Klik>. Gdy byłam gotowa zeszłam do Harry'ego, który zdążył nakarmić małą i rozgościł się w kuchni rozpakowując śniadanie.
-Gdzie możemy usiąść?- zapytał.
-W jadalni.- odparłam i akurat mała wypluła smoczek co się równa ze wrzaskiem w niebo głosy. Wzięłam ją na ręce i dałam jej smoczek. Harry tylko się uśmiechał pod nosem.
-I co się śmiejesz?- spytałam.
-Nie widziałem jeszcze dziewczyny w moim wieku, która by sobie tak świetnie radziła z tak małym dzieckiem tyle czasu.- odparł.
-Wprawa po siostrze Sophii, no i po części mojej siostry. - oznajmiłam.
Usiedliśmy przy jednej stronie, ciężko było mi jeść jedną ręką, ale nie chciałam odkładać małej bo zasnęła.
-Przepraszam, że cię o to zapytam, ale męczy mnie to...
-Nie ma problemu pytaj o co chcesz.
-Przedwczoraj powiedziałaś, że jesteś poniekąd matką dla swojej siostry, nie rozumiem dlaczego?- spuściłam głowę.- Lola jak nie chcesz to nie musisz mówić.
-Nie, to nie o to chodzi. Nie znamy się za długo, ale jeżeli mamy się przyjaźnić to powinieneś wiedzieć to.- oznajmiłam. No i tą jakże cudowną rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.- Przepraszam, Harry zaraz wracam.
Harry wziął ode mnie małą a ja poszłam otworzyć. Była to moja siostra - starsza siostra. Wyglądała na zmęczoną w końcu całą noc nie spała.
-Jak tam Olivia?-Musi zostać w szpitalu a z racji, że staram się być dobrą matką muszę być... tylko wizerunek dobrej matki mi nie wychodzi bo przecież mam dwójkę dzieci.- powiedziała rozpłakana, a ja ją przytuliłam.
-Słuchaj, ja się zaopiekuję Sophią tak długo jak trzeba.- oznajmiłam.- A  wiesz, że jest jeszcze ciotka.
-Przecież miałaś się przeprowadzać.
-Powiedzmy, że mam pomocnika.- zaśmiałam się.
-Ten uśmiech mówi sam za siebie. Gdzie jest mała?
-W jadalni.- odparłam.
Poszłyśmy razem do jadalni. Nikky poznała Harry'ego, który dumnie opiekował się Sophią. Moja siostra nie siedziała długo w domu, przyjechała po rzeczy, przy okazji przebrała się i tyle ją widzieliśmy.
-Harry jest w pół do pierwszej, musielibyśmy już jechać jak nadal chcesz mi pomóc.- powiedziałam.
-Będę z tobą cały dzień, a jak będzie trzeba to nawet noc.- odparł.
Podeszłam do niego i mocno się do niego wtuliłam. Boże on jest takim wspaniałym człowiekiem o takim wielkim sercu.
Ubrałam małą spakowałam rzeczy na kilka dni, Harry wpakował moje kartony z ciuchami do bagażnika oraz wózek małej  i mogliśmy jechać.
-Harry jak będziemy mieli czas to ci powiem to co zaczęłam.- oznajmiłam.
-Jasne.
***
Dojechaliśmy na miejsce. W wnoszeniu kartonów na górę pomógł nam mój nowy sąsiad, więc nie musieliśmy chodzić dwa razy zwłaszcza, że mamy ze sobą małe dziecko. Weszliśmy do środka, zatkało mnie, jestem tutaj drugi raz po remoncie, ale nigdy się tak nie przyglądałam. Nie było nawet mebli, ale ono wyglądało wspaniale. Jedyne wyposażenie to kuchnia i łazienki. Więc czeka nas długi dzień. Mała spała, przełożyłam ją z fotelika do wózka, żeby było jej wygodniej, a potem z Harry'm usiedliśmy sobie na parapecie przy oknie.
-Może mi dokończysz?- zapytał.
-Jak otworzę drzwi.- odparłam bo znów przerwał nam dzwonek.
-Nie dana nam ta rozmowa.- zaśmiał się.
Byli to faceci z meblami. Musiałam podpisać, a potem pilnować ich żeby nic nie zepsuli. Zaczęli od montowania mi garderoby. W sumie my z Harry'm mieliśmy luz bo tylko siedzieliśmy i się im przyglądaliśmy.
-Sama będziesz tutaj mieszkała?- zapytał mnie Harry.
-No raczej tak, chociaż na jakiś czas się wprowadza do mnie Sophia.- odparłam.
-Pomogę ci na ten czas.- powiedział.
-Daj spokój, masz własne życie, a przecież nie będziesz siedział ze mną cały czas.
-Czemu by nie?
-Choćby dlatego, że masz pracę?- oznajmiłam.
-Praca nie zając nie ucieknie, trasa skończona, płyta wydana, wyjazdów żadnych nie mam, więc jak mam się nudzić sam w domu to wolę spędzać czas z tobą.- powiedział.
-Dziękuję, a teraz przepraszam muszę przygotować bo zaraz będzie darcie w niebo głosy.- zaśmiałam się.
Nie dużo się pomyliłam, ale na szczęście zdążyłam zrobić mleko.
Usiadłam obok Harry'ego i karmiłam małą.
-Jaka ona jest słodka.- oznajmił.- Podobna do ciebie.
-Do mamy, więc poniekąd do mnie.- powiedziałam.
-Będzie śliczna tak jak ciocia.
Spojrzałam na niego i on na mnie tak chwilę wpatrywaliśmy się w siebie aż w końcu zbliżyliśmy swoje twarze do siebie...
-Panią!!- wydarł się jeden robotnik z góry.
-Już idę.- odparłam.- Dokończysz?
-Jasne.
Poszłam na górę i sypialnia mnie zabiła była cudowna i w najpiękniejszych marzeniach się czegoś takiego nie spodziewałam. Jestem osobą, która jest dumna z wszystkiego co ma i to musi być skromne, nie lubię mieć dużo, najlepiej żeby nie było nic i wręcz nienawidzę jak to są sypialnie typu księżniczki - jak to widzę, to mi się rzygać chce.
-Podoba się czy trzeba coś zmienić?- spytał mężczyzna.
-Wszystko jest tak jak chciałam. - odparłam.
-To idziemy dalej.
Boże jest godzina trzecia po południu a oni zrobili tylko nie za dużo, jest ich dwunastu, ja mam sześć pokoi, a oni dopiero zrobili moją sypialnie, pokój Amy (raczej będzie tak, że czasem będzie do mnie wpadać) i moją garderobę. Pracują dwie godziny rozumiem, ale nie na taką ilość osób.
***
Jest godzina dziesiąta wieczorem, właśnie skończyli dekorować moje mieszkanie, jestem pod wrażeniem, to jest mieszkanie marzeń i cudowniejszego rezultatu się nie spodziewałam. Sophia śpi od kilku godzin. Ma swoje łóżeczko u mnie.
W końcu mogłam sobie porozmawiać z Harry'm. Mieliśmy czerwone wino i dobrą przygotowaną przez Harry'ego kolację.
Gdy zjedliśmy przenieśliśmy się z jadalni do salonu.
-Chyba wreszcie doczekałeś się tej rozmowy.- zaśmiałam się.
-No chyba tak.- powiedział.
-Zapytałeś się mnie dlaczego jestem dla Amy matką...
-No tak.
-Popatrz Harry, w życiu nie zawsze się układa tak jak byś my chcieli. Jedni mają szczęśliwą rodzinę... innym po prostu jej brakuje. Mi brakuje od czterech lat.- powiedziała i na mojej twarzy pojawiły się łzy.
-Czy twoi rodzice...?- nie dokończył.
-Tak,  Harry moi rodzice nie żyją, zginęli w wypadku.- powiedziałam.
-Lola nie wiedziałem... Przykro mi.
-Każdemu jest przykro, a ja nienawidzę współczucia... bo wszyscy powtarzają jedno i to samo, a ja potrzebuję kogoś kto bardziej będzie mnie wspierał niż współczuł.- oznajmiłam.
Siedzieliśmy do późna, opowiedziałam mu wypadku, pokazałam zdjęcia i powiedziałam o reszcie mojego życia... wyszło w końcu na to, że Harry u mnie spał... to było niesamowite, że w ciągu kilku dni się tak do siebie zbliżyliśmy.
_____________________
Mieszkanie:
  • Sypialnia Loli <Klik>  + Łazienka <Klik>
  • Pokój Amy <Klik> + Łazienka <Klik>
  • Mała łazienka (dół mieszkania) <Klik>
  • Sypialnia na dole <Klik> + Łazienka <Klik>
  • Kuchnia <Klik>
  • Salon <Klik>
_________________________________________
Czytasz = Komentarz xx

wtorek, 26 listopada 2013

4.


Niedziela
-Lola, wstawaj bo się spóźnimy.- szturchała mnie Amy.
-Co? - powiedziałam zaspanym głosem.- Która jest godzina?
-Dziewiąta...- odparła.
-Która?!- wydarłam się.
-No dziewiąta.
-Już leć mi się ubierać.
Matko Boska, za nie całą godzinę mamy być na podpisywaniu, a o tej godzinie dostać się do centrum graniczy z cudem. Wstałam jak poparzona i zadzwoniłam po taksówkę, a następnie poszłam od łazienki, przemyć twarz i się pomalować. Gdy skończyłam z łazienkowymi sprawami na szybko wybrałam sobie to <Klik> i się w to ubrałam.
-A co będzie jak nie zdążymy?- zaczęła panikować Amy.
-Niech cię głowa o to nie boli.- powiedziałam.
Taksówkarz już przyjechał, wyznaczyłam trasę, którą chciałam jechać.
Myślałam, że będzie gorzej, ale przecież to niedziela nie ma takiego ruchu. Boże nie potrzebnie się tak stresowałam, ale i to może dobrze.
Dojechaliśmy na miejsce, oczywiście się roiło od Directioners, było tak jakby miałby być koncert, wpuszczali tylko tych co mieli bilety. Całkiem dziwne, ale nie ważne. Po przejściu za bramkę  stanęłyśmy w długiej kolejce, miałam wrażenie, że nasze oczekiwanie trwało wiecznie.
-Nie umiem się doczekać, aż poznasz Harry'ego i...- powiedziała i nie dokończyła. Wciągnęłam ją na ręce i zaczęłam mówić.
-Nie ma "i", wiem co miałaś na myśli, kochanie nie dawaj sobie nadziei, nie możesz.- odparłam.
-Dobrze, przepraszam.
Pół godziny stania w kolejce i wreszcie jeszcze dwie fanki i my będziemy szły. Kiedy zauważył mnie Harry szturchnął Louis'a i kłową kiwnął w moją stronę uśmiechając się, też się uśmiechnęłam, ale zakryłam twarz dłonią. Ochroniarz, który dopuszczał fanki do chłopaków też mnie poznał i tylko kiwnął głową na przywitanie. Directioners zostały dopuszczane do chłopaków po cztery po pięć, a nas (mnie i siostrę) wpuścił w dwójkę. Serce zaczęło mi bić jak oszalałe nie wiedziałam jak mam się zachować żeby Amy się nie skpła. Przedstawiłam się każdemu z chłopaków a następnie podeszłam do Harry'ego, który wyciągnął ręce żeby mnie przytulić. Rzecz jasna przytuliłam go, a on dyskretnie pocałował mój policzek, trzymał mnie mocno i chwilę wisiałam w powietrzu.
-Cześć. Miło cię znów widzieć.- szepnął mi do ucha.
-Mi również.- odparłam.
Gdy mnie puścił spojrzałam na Amy, która stała i czekała aż będziemy gotowi do zdjęcia. Liam zaszalał i wziął Amy na ręce, a ja nadal byłam przy Harry'm. Zrobiono nam kilka zdjęć i tedy Amy poprosiła o podpisanie płyt.
-Miło było poznać.- oznajmił Harry, puszczając mi oczko i wyciągając rękę. Byłam taka rozkojarzona, że w ogóle podałam mu nie tą co trzeba. Chłopak przekazał mi karteczkę - tylko się uśmiechnęłam.
Doszliśmy do drzwi i dopiero zobaczyłam treść karteczki.
Jeżeli masz możliwość, poczekaj na mnie pół godziny w małej kawiarence (najbliższej).
Boże jedyny, co ja mam robię ze własnym życiem? Co moje życie robi ze mną? Zaczęłam jak głupia uśmiechać się do tej kartki. Tylko nie wiedziałam, co zrobić z Amy żeby nie wyszło coś nie potrzebnego.
-Zadowolona?- spytałam.
-Oczywiście, to po koncercie najlepszy dzień w moim życiu.- odparła.
-O tu jesteście.- boże ona wie jak wystraszyć człowieka... jedyna w swoim rodzaju Nikky.
-Laska, powaliło cię? Co ty tu robisz? Co wy tu robicie?- zapytałam.
-Jadę na zakupy, a żebyście nie wlokły się taksówka przyjechałam po was.- oznajmiła.
-To weź Amy, ja...- mój uśmiech mówi sam za siebie.
-Znów?- Nikky.
-Mam mało czasu, pogadamy gdy wrócę do domu.- powiedziałam.
-Tylko wiesz, pilnuj się. - zaśmiała się.
-Czemu nie wracasz znów z nami?- Amy.
Nienawidzę jej okłamywać, ale to jest wyjątek.
-Amy...- wzięłam głęboki oddech.- Gdy będę wiedziała jak ci to powiedzieć to ci o tym powiem, teraz po prostu nie myśli o tym.
Poczekałam aż dziewczyny odjadą i poszłam do tej kawiarni. Napisałam do Harry'ego, że na niego czekam.
Zamówiłam sobie jakieś ciastko i latte waniliowe. Siedziałam przy oknie i oglądałam ludzi, który przechodzą obok kawiarni. Po jakimś czasie dostałam swoje zamówienie, w tym samym czasie usłyszałam dzwoneczek przy drzwiach- odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego.
-Cześć.- powiedział, nachylając się nade mną i całując mnie w policzek... ZNOWU.
-Hej.- odparłam.
-Możemy zmienić miejsce?- spytał.- Tam czają się na mnie.
-Tak oczywiście.
Zabrałam swoje rzeczy i poszliśmy gdzieś dalej od okien.
-Tak w ogóle to przepraszam, że tak długo musiałaś na mnie czekać, ale wyjście z tłumu fanek graniczy z cudem.- zaśmiał się.
-Wiesz co? Nawet nie zauważyłam.- oznajmiłam.
-To dobrze. Chcesz coś?
-Nie, dopiero co dostałam swoją kawę.
-To ja na chwilę przepraszam idę sobie coś zamówić, a ty nigdzie nie uciekaj.- jaki on słodki.
-Nie mam zamiaru.
Nie wierzyłam w swoje szczęście. To na prawdę był Harry Styles ten... ten sam co w One Direction. Jak to było możliwe? To już drugi raz, a do mnie to nawet nie dochodzi.
-Wróciłem.
-Cieszę się.
-Ja też się cieszę, że znów cię widzę.- awww...
-Dziękuję, że mnie nie wydałeś... ty i chłopaki.- oznajmiłam.
-Nie ma za co,  sama mówiłaś, że nie musi wiedzieć o wszystkim.
-Tak to prawda, ale sobie nie myśl.- zaśmiałam się.
-Nie no skądże. Może dokończysz mi opowiadać o sobie?- zaproponował.
-Pytaj o co chcesz, nie zrobię z tego żadnego problemu.
-Serio masz tyle lat ile masz?- ten znów o moim wieku.
-A wyglądam na kogoś kto by kłamał?- zapytałam udając kamienną twarz.
-No nie.- no i wybuchłam śmiechem.
-Nie wiem, dlaczego uważasz, że mogę być starsza.
-Bo nie wyglądasz.
-Ładna jesteś nie widziałem jeszcze takiej dziewczyny w tym wieku.- jakie to urocze.
-Z tym się nie zgodzę.- oznajmiłam.
-Nie masz wyjścia no chyba, że chcesz się ze mną pokłócić.- powiedział szatyn.
-Eh no... Harry nie bądź zły.
-Taka moja natura.- znów... zaraz zacznę się tu tarzać.
-Możesz mnie nie rozśmieszać, bo zaraz się tu położę.
-Przynajmniej będę mógł popatrzeć na twój ładny uśmiech.- czemu on mi tak słodził.
-Harry... a może tak dla odmiany inne pytanie byś zadał?- zapytałam.
-Jesteś zajęta?
-Piciem kawy.- zaśmiałam się
-Chodzi mi czy z kimś jesteś?
-Tak, aktualnie z tobą w kawiarni.- lubię się droczyć z ludźmi.
-Wredna jesteś.- stwierdził chłopak.
-Nie, jednak z tego co wiem mam na imię Lola.- pokazałam mu język. Teraz ja go rozśmieszyłam.
-A więc masz chłopaka?- no i to jest pytanie.
-Hm... patrząc na ostatnie kilka romansuję tylko z aparatem.
-No popatrz, a ja z mikrofonem od roku.- dobrze, że podkreślił to OD ROKU.
-Wiem.- oznajmiłam spuszczając głowę.
-To stare dzieje.
-Stara miłość nie rdzewieje, Harry.
-Mówisz o Something Great?
-Mówią różnie, a podobno...
-Podobno to na księżycu jest życie, Taylor Swift to zamknięty rozdział jedyne co mnie z nią łączy to Ed bo jest moim przyjacielem.
-Przepraszam, że zaczęłam ten temat, to nie moja sprawa.
Zmieniliśmy temat i na twarzy znów pojawił się uśmiech... znów śmiałam się jak opętana. Nie przeżyłam jeszcze takiej cudownej rozmowy, to było niesamowite nie pamiętam kiedy się tak śmiałam. On mnie doprowadzał do łez ze śmiechu. Nie odczuwałam, że to jest ten sławny chłopak z telewizji/ internetu, albo z koncertu na którym byłam z moją siostrą.
 Nie udawał nikogo był otwarty. Poznałam drugie "ja" tego słodkiego szatyna z bujną fryzurą i nieziemskim uśmiechem.
Trzy godziny gadania praktycznie o niczym zleciały nam od tak. Nawet nie wiem kiedy tak szybko nam czas zleciał.
-Jesteś wspaniałą dziewczyną, nie pamiętam kiedy tak dobrze mi się z jakąkolwiek dziewczyną tak dobrze rozmawiało. To były dwa najlepsze spotkania w moim życiu.
Nagle usłyszałam, że w mojej torebce wibruje telefon. Była to Nikky.
-Tak?- odebrałam.
-Sorry, że ci tak przerywam, ale chciałam się ciebie zapytać kiedy wracasz.- powiedziała.
-Nie wiem, a co?
-Jeżeli możesz to przyjedź do domu, jak nie to sobie poradzę.
-Ale co się stało?- zapytałam.
-Olivia źle się czuje, a nie mam z kim zostawić Sophii i Amy.- odparła.
-Będę jak najszybciej.- oznajmiłam.
-Dzięki, siostra jesteś wielka.
Rozłączyłam się i myślami wróciłam do Harry'ego.
-Harry, jest mi bardzo przykro, ale muszę już iść.- powiedziałam.
-Może cię podwiozę?- zaproponował Harry.
-Nie rób sobie problemu.- powiedziałam.
-To żaden problem.
-Nie wiem.
-Nie daj się prosić.- Jezu jaki on słodki.- Nie dostaniesz się na drugi koniec miasta o tej godzinie tak szybko.
-No okej.
Harry zapłacił za nas, chociaż nalegałam, żebym mogła za siebie, ale on swoje. Wyszliśmy z kawiarni i udało nam się wejść do samochodu, potem otoczyło nas stado fotoreporterów. Wiedziałam, że oni cały czas tam stali, ale nie spodziewałam się, że może z tego coś takiego wyjść. Pojawili się ochroniarze próbowali odgonić te gnidy. Szczerze byłam przerażona tą sytuacją i jedyne co mi do głowy przyszło to przykryć swoją twarz rękami.
-Przepraszam nie spodziewałem się takiej sytuacji.- powiedział szatyn.
-Spokojnie nic się nie stało.- odparłam.
Po kilku minutach udało się opanować sytuację i mogliśmy wyjechać z tego miejsca.
-Dziękuję Harry za ten dzień. Było miło.- oznajmiłam.- Chociaż przy tobie mogę trochę się pośmiać.
-Oj nie masz za co dziękować to raczej ja powinienem to zrobić. Przy tobie nie musiałem udawać i cieszę się, że to wszystko się wydarzyło.- nieee to jakiś sen.- A i przepraszam za ten incydent.
-To jest część twojej pracy nic na to nie poradzisz.- powiedziałam.
-No tak, ale to też czasem irytuje.- odparł.
-Domyślam się. Dobra dłużej cię nie zatrzymuję.- oznajmiłam i złapałam za klamkę samochodu. Chłopak w ostatnim momencie mnie złapał za rękę.
-Ej no wiesz tak bez pożegnania.- zaśmiał się wyciągając ręce do miśka.
-Przepraszam.
Przytuliłam chłopaka i wyszłam z auta. Kierując się w stronę domu zobaczyłam stojącą w oknie Amy. Widziała wszystko chyba. Weszłam do domu i powiedziałam Nikky już się zmywała.
Sophia spała więc ja poszłam do Amy.
-Cześć księżniczko.- powiedziałam.
-Cześć, jak było?- spytała.
-Było miło.
-Lola?
-Słucham?
-Dziękuję...
Przytuliłam ją, a potem usiadłyśmy razem przed telewizorem i oglądałyśmy jakiś film. Niestety ja sobie zbytnio nie pooglądałam bo obudziła się mała Sophia i trzeba było ją nakarmić.

niedziela, 24 listopada 2013

3.

Dostałam od życia coś cudownego, siedzę w restauracji z Harry'm Styles'em. Tyle wygrać... nie wiem jak to jest możliwe, chociaż całą drogę nie rozmawialiśmy. Harry zaczął rozmowę dopiero w restauracji. Był słodki i szarmancki po prostu idealny jak dla mnie.
-Może mi coś o sobie powiesz?- zapytał.
-Hm... a może jakieś pytanie zadasz?
-No okej.
-Więc słucham?
-Podobno się kobiet o to nie pyta, ale jestem ciekawy...
-Harry, mówisz jak moja nauczycielka z podstawówki.- zaśmiałam się.- Nie bądź staromodny żyjesz w dwudziestym pierwszym wieku a nie średniowieczu.
-To ile masz lat?- spytał.
-Z tego co kojarzę jestem z twojego rocznika.- odparłam.
-Serio? Nie wyglądasz.
-Dziękuję.- powiedziałam.- Możesz pytać dalej...
-Czym się zajmujesz?
-Jestem fotomodelką.- oznajmiłam.
-I jesteś modelką Victoria's Secret.- wow... skąd on to wie? o.O
-Harry, skąd ty...?
-Widziałem cię kiedyś gdzieś...na jakimś zdjęciu.- zarumieniła się trochę.
-Boziu nie wiedziałam, że jestem taka rozchwytywana.- zaśmiałam się.
-Pracujesz jeszcze dla nich?-zapytał.
-Nie miałam tylko kontrakt na jedną kolekcję i to tyle.- odparłam.
Boże robiło mi się tak głupio, bo ja wiem jakie te zdjęcia zostały wypuszczone na rynek... była to sama bielizna no niby nic, ale jednak. Nie spodziewałam się, że ktoś mnie jeszcze pamięta to przecież było kilka miesięcy temu. Sama o tym zapomniałam chociaż wszystkie zdjęcia mam w portfolio.
-Widzę, że cię zawstydziłem.- rzekł i ładnie się uśmiechnął.
-Niee, po prostu tak dziwnie się czuję słysząc o sobie od kogoś innego.- oznajmiłam.
Ten wieczór przejdzie do historii, nie umiałam się z nim nagadać. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy aż w końcu musieli nam zamknąć restaurację - nie byłam zbytnio pocieszona jednak Harry zaprosił mnie na spacer do parku. Miałam ochotę się popłakać nie wiem co jeszcze to było coś wspaniałego... nigdy bym się nie spodziewała.
-Na koncercie byłaś sama?- zapytał.
-Nie z moją młodszą siostrą.- odparłam.
-Gdzie ją zgubiłaś?
-Moja starsza siostra ją zabrała, wiesz nie musi wszystkiego wiedzieć.- powiedziałam.
-To znaczy?
-Em... Harry ona ma dziesięć lat i jakby mnie zobaczyła z tobą jeszcze w takiej atmosferze mogła by sobie coś pomyśleć, a ja nie chcę żeby się rozczarowała.- oznajmiłam.- Ja jestem dla niej matką i przy okazji przykładem.
-Mówiłaś, że to twoja siostra.- teraz wyszło na to, że Amy to moja córka.
-Bo to jest moja siostra...- wkroczyłam na temat, którego nienawidzę, ja mam talent do pakowania się w gówno.- Ale w pewnym sensie mam obowiązek do wychowania jej, bo nie pamięta jak to jest mieć mamę.
Harry widocznie bał się zapytać "dlaczego?"  - jego oczy mówiły same za siebie.
-Przepraszam nie będę dalej mówić bo nie będę cię męczyła swoimi problemami, to ma być miły wieczór.- powiedziałam. Chłopak zatrzymał mnie stając przede mną i mnie przytulił. Wzruszyłam się, nie umiałam go puścić, ale on nadal trzymał. W jego objęciach czułam się taka bezpieczna i poczułam ciepło na sercu, że może wreszcie będzie dobrze.
-Lola, popatrz na mnie.- powiedział, a ja uniosłam wzrok ku górze nie puszczając go.-Może działam pod wpływem chwili nie wiem, znamy się kilka godzin, ale czuję w tobie kogoś mi bliskiego, więc pamiętaj od tej pory możesz na mnie liczyć.
Łzy polały się mi jeszcze bardziej i wtuliłam się do niego bardziej.
To spotkanie mogło dla mnie się nigdy nie kończyć, ale Harry tak jak i ja mamy jutro ciężki dzień - on ma spotkanie z fanami a ja na te spotkanie mam zabrać moją siostrę.
Namówiłam się Harry'emu na to żeby mnie odwiózł do domu.
-Nie wiem jak mam ci dziękować za to spotkanie.- powiedział Harry.
-Nie musisz dziękować, ja to powinnam robić.- odparłam.
-Daj spokój. Mam nadzieję na kolejnie spotkanie.- oznajmił.
-No to zobaczymy się jutro.
-Jak?
-Miałam z siostrą wykupiony vip więc wiesz, jutro podpisywanie.
-A prywatne spotkanie? Może jutro gdzieś znów wyskoczymy?
-No zobaczymy, masz mój numer już wiesz gdzie mnie szukać... Tyle opcji.- zaśmiałam się.- Do zobaczenia.
-Ale mogłabyś mnie na pożegnanie przytulić.
Oczywiście, że to zrobiłam taka okazja... Chłopak z marzeń.
-Pa.- powiedział.
-Cześć.
Wyszłam z samochodu i poszłam w stronę domu. Moja młodsza siostra musiała spać bo światło było zgaszone tylko w kuchni było zapalone czyli jednak ktoś nie spał. Z progu wejścia przywitała mnie Nicky.
-Coś do załatwienia?- zaśmiała się.- Widzę ten uśmiech.
-Ej to niesprawiedliwe.- powiedziałam śmiejąc się i weszłam do domu.
-Powiedz mi tylko jak?
-Podszedł do mnie ochroniarz poprosił mnie o numer i wyszło jak wyszło.- oznajmiłam.- Opowiem ci kiedy indziej, spać mi się chcę.
Przemyłam tylko twarz i od razu po tym weszłam do łóżka, serio nie miałam na nic już siły.
-Lola?- boże jeszcze Amy mi brakowało w pokoju.
-Czemu nie śpisz?- zapytałam.
-Obudziłam się. Dlaczego dopiero teraz wróciłaś?
-Nie mogę ci teraz powiedzieć, ale kiedyś na pewno się dowiesz co robiłam tego wieczoru.- jak to zabrzmiało.
-A mogę z tobą spać?- zapytała. Uchyliłam kawałek kołdry...
-Jasne wskakuj.- powiedziałam.
Nie umiałam zasnąć, Amy spała a ja oglądałam zdjęcia i filmiki z koncertu przy okazji płakałam. Nie wierze, w to co dzisiaj się wydarzyło...nadal czuła dotyk Harry'ego a świadomość tego spotkania i tego, że mamy jeszcze się spotkać nie daje mi spać...

piątek, 8 listopada 2013

2.

Jesień, sobota
Dojechaliśmy na miejsce, oczywiście przed areną stał tłum dzikich directioners. Moja siostra była w niebo wzięta, a ja nie umiałam się doczekać, aż zobaczę chłopaków. Podszedł do nas jeden ochroniarz - pomachałam mu biletem pod nosem, a on nas zaprowadził na nasze miejsce. Pierwszy raz widziałam coś takiego, to było ogromne, wielka scena - nie da się opisać co ja czułam.
Do koncertu zostało nie całe dwadzieścia minut, cieszyłam się jak jakaś mała dziewczynka. Byłyśmy tak blisko sceny, pierwszy rząd. Arena coraz bardziej się zapełniała się i było coraz bardziej.
-Jak ty to robisz?- spytała moja siostra.
-Hm... Ja nic takiego nie robię marzyłaś o koncercie i jesteś na koncercie.- odparłam.
-Kocham Cię.- powiedziała.
 Nagle włączyły się refraktory i cała scena została oświetlona. Jeszcze nikogo nie było na scenie, ale ja się już wzruszyłam.
-Londyn gotowy?!- po całej arenie rozległ się głos Niall'a i pisk dziewczyn. Zaczęła grać głośna muzyka i chłopaki zaczęli śpiewać Kiss You.
Chłopaki jak zawsze dawali z siebie wszystko i to było niesamowite. Nie przeżyłam nigdy czegoś takiego, serce waliło mi jak oszalałe, tak jakby miało mnie zaraz rozwalić. Uwielbiam patrzeć jak moja siostra jest szczęśliwa wtedy ja też  jestem szczęśliwa.
Było dużo cudownej muzyki, łez, śmiechu no i oczywiście chłopaki się dużo wygłupiali. Ja jakoś nie jestem związana emocjonalnie z zespołem lubię słuchać ich muzyki, ale kiedy oni zaśmiewali Little Things ja sama popłynęłam - nie da się opisać co czułam, po prostu płakałam jak głupia.
Po którejś z kolei piosence jak to zawsze bywa chłopaki mieli przerwę na przebranie się. Muzyka grała miałyśmy czas pokrzyczeć, powymieniać się wrażeniami.
-Jak się podoba?- spytałam siostry, ona nie odpowiedziała tylko się popłakała i przytuliła do mnie.
-Przepraszam.- usłyszałam i poczułam, że ktoś mnie trzyma za plecy. Odwróciłam się i przestraszyłam, to był ochroniarz 1D, już myślałam, że coś się stało i będziemy musieli iść.
-Słucham.- powiedziałam.
-Mógłbym poprosić od pani numer telefonu?- co? o.O ochroniaż 1D prosi mnie o numer telefonu.
-Słucham?- spytałam.
-Pan Styles mnie tutaj przysłał, zauważył panią ze sceny i prosi o numer telefonu.- zatkało mnie.  Wzięłam głęboki wydech i mu odpowiedziałam.
-Hm... ma pan kartkę?- gdybym nie wiedziała kim on jest w życiu bym się nie odważyła.
-Tak, proszę bardzo.
Zapisałam mu na karteczce mój numer telefonu i mężczyzna odszedł.
-Co on od ciebie chciał?- zapytała Amy.
-Nie ważne. Jest wszystko okej.- odparłam.
Nagle Londyn znowu usłyszał głosy One Direction. Gdy zauważyłam Harry'ego na twarzy pojawił się uśmiech - boże ile ty mi dałeś szczęścia. Wyciągnęłam swój telefon i zaczęłam robić zdjęcia - poczułam jak mój telefon wibruje (przyszedł do mnie sms). Zobaczyłam obcy mi numer a w treści:
`Możesz się uśmiechnąć tak dla mnie jak na początku? Proszę :)) Harry - to na prawdę się dzieję, aż mi ciśnienie skoczyło.
Spojrzałam na scenę - Harry przygotowywał się do solówki i trzymał w ręce telefon. Miałam takiego totalnego zaciesza. Nie umiałam przestać się uśmiechać. Nie wiedziałam co mam mu odpisać, zamarłam. W końcu ocknęłam się i mu odpisałam.
`Nie wiem czy coś z tego będę miała.  :PP - lubię się zgrywać z ludzi.
Musiałam poczekać na odpowiedź, bo Harry był zajęty pracą.
`Ty się uśmiechniesz, ja będę szczęśliwy, a po koncercie zabiorę cię na spacer. xx  - kusząca propozycja.
 `Zobaczę co da się zrobić. :>
 Serio mam się spotkać z Harry'm? Oderwałam się od telefonu i spojrzałam na śpiewający zespół. Harry pokazał  mi, że mam zrobić uśmiech i mi pomachał. Pewnie zastanawiacie się skąd wiem, że to do mnie... ja też nie wiem, ale domyśliłam się.
***
Koncert się skończył cudownie, oczywiście chciałabym to powtórzyć. Amy jeszcze bardziej się podobało, spełniła swoje marzenia. Po wyjściu z areny zaczęliśmy szukać naszej starszej siostry. Napisałam do niej sms'a żeby przyjechała po Amy bo ja muszę jechać "coś"załatwić - a prawda jest taka, że umówiłam się z Harry'm.
-Heej.- zaszła nas od tyłu dziewczyna.- Jak się podobał koncert?
-Było cudownie, pięknie, fajnie, nie wiem jak to określić!- powiedziała Amy.
-Cieszę się, że się podobało.- odparła.- Teraz cię zabieram do domu, a Lola niech się bawi.
-Nie jedziesz do domu?- spytała mnie Amy.
-Nie, muszę coś załatwić.- odparłam jej.- Mogę być późno.
Dziewczynka rzuciła się mi na szyję i podziękowała mi za ten dzień. Zniknęły mi z pola widzenia i wtedy zaczęłam krążyć kółka przed areną. Po jakimś czasie podszedł do mnie ochroniarz ten sam co przyszedł po mój numer telefonu.
-Harry czeka z drugiej strony.- oznajmił.- Mogę zaprowadzić...
-Dziękuję. 
Mężczyzna zaprowadził mnie do Harry'ego. Z daleka gdy go zauważyłam nie wierzyłam, że to on.
-Cześć.- powiedział.
-Hej.- odparłam.
-Wow... uśmiechasz się.
-Zdarza mi się czasem.- zaśmiałam się.
-Proszę, to za ten ładny uśmiech.- dał mi różę.
-Dziękuję, jest piękna.- oznajmiłam.
-Nie ma za co. Jak ci na imię?-zapytał.
-Lola. Miło mi Harry.- odpowiedziałam.
-A mi jeszcze bardziej. - the best day of my life.- Co powiesz na kolację, a potem na mały spacerek?
-Nie mam nic przeciwko.
Harry wziął mnie do swojego samochodu i zabrał mnie do swojej ulubionej restauracji...
_________________________
Czytasz = Komentarz xx

piątek, 1 listopada 2013

1.


Sobota
To prawda, że nic mi się w życiu nie udało... rodzina się rozpadła, a  wszyscy by mnie w kółko tylko krytykowali. To nie jest sprawiedliwe. Nie mam pojęcia czym sobie na to zasłużyłam, chciałabym mieć normalną rodzinę, gdzie ktoś do mnie podejdzie, przytuli i powie, że mnie kocha, a nie cały czas będzie mnie krytykować, cokolwiek bym nie zrobiła robię źle. To ma być życie? Jakoś tak, nie uważam. Chciałabym żeby było jak kiedyś, może rodzice nie byli idealni, ale chciałabym dostać ten pieprzony opieprz od mamy za coś co zrobiłam źle i pochwałę od taty, że umiem coś zrobić. Praktycznie, nie mam w nikim poparcia, nikt nie chcę mnie wysłuchać, nikt mnie nie zrozumie... wszyscy potrafią tylko krytykować. Chciałabym, żeby wreszcie się to zmieniło.
-Amy!!- wydarłam się na cały dom za moją młodszą siostrzyczką.
-Co się stało?- przyleciała przestraszona myśląc, że za coś się jej dostanie bo coś zrobiła.
-Nic się nie stało, mam dla ciebie po prostu niespodziankę.- oznajmiłam.
-Uff... już myślałam, że coś zrobiłam.- powiedziała.
-Wiesz, dzisiaj jest twój szczęśliwy dzień.- odparłam.
-Niby dlaczego?- spytała.
-A no może dlatego, że mam dwa bilety VIP na dzisiejszy, wieczorny koncert One Direction.
Dziewczynka myślała, że żartuje, ale ja jej pomachałam biletami pod nosem z wrażenia, rzuciła się mi na szyje i powiedziała, że jestem najukochańszą siostrą jaką można mieć.
-Rozumiem, że się zgadasz? Bo wiesz, są inne chętne osoby na to miejsce...- zaśmiałam się.
- Żartujesz? Jasne, że się zgadzam. Jesteś najlepsza.- chociaż jedna docenia to co robię.
-Kocham Cię Amy.
-Ja ciebie też.
Dzisiejszy wieczór miał przejść do historii - moja mała siostrzyczka miała spełnić swoje największe marzenie, miała pojawić się na koncercie swojego ukochanego zespołu. Uwielbiam uszczęśliwiać ludzi - zwłaszcza swoich bliskich... a jeżeli chodzi o Amy to ona jest moją małą księżniczką.
Poszłam do jej małego pokoiku i przyglądałam się, jak ona się szykuje - było to całkiem zabawne, gdyż w ciągu kilku minut zaplanowała cały wieczór co do minuty. Nagle stanęła i zaczęła się mi przyglądać, po czym stwierdziła:
-Pasowałabyś do Harry'ego.
-Słucham?- powiedziałam.
-No... byłaby z was taka słodka para.- odparła.
-Amy... To jest nie realne, kochanie.
-Ale, to jest moje marzenie a marzenia podobno się spełniają...- aż żal było mówić jaka jest prawda. Tak uważam Harry jest bardzo przystojny, ale to za wysoka partia dla mnie, w życiu by na mnie nie spojrzał... nie nigdy na tą szarą myszkę, którą nazywają Lolą.
-To prawda, że się spełniają, ale jeżeli są realne.- oznajmiłam.- On ma swoje życie i swoje koleżanki, które mu się podobają, a ja nie mam nic z nim wspólnego.
Dziewczynka spuściła głowę i podeszła do swojej szafy żeby sobie coś wybrać na koncert. Nienawidzę patrzeć jak ona jest smutna. Wstałam z krzesła i podeszłam do niej.
-Amy nie bądź smutna... po prostu ciesz się, że idziesz na koncert a potem się z nimi spotkasz... to jest szczęście, a nie mój brak mojego chłopaka.
-No dobrze, ale zrobisz coś dla mnie?- spytała.
-No zależy co?- odparłam.
-Ładnie się dzisiaj ubierzesz.
-Amy, Amy, Amy... eh... dla ciebie wszystko.- powiedziałam.
-No to sio do siebie do pokoju!!!- dziesięć lat rządzi się jak Barak Obama.
-Że ty ze mną?- zapytałam.
-No ktoś cię musi ubrać, bo jak sama to zrobisz to grozi katastrofą.
-A jaka zabawna.
Amy zaparła się o moje plecy i zapchała mnie do mojego pokoju. 
-To teraz pokazuj mi co masz mi do zaoferowania...- powiedziała.
-Słucham?
-No pokaż mi w co chcesz się ubrać, to takie trudne.
Wyciągnęłam kilka zestawów z mojej szafy i pokazałam je siostrze, ona oczywiście je wszystkie zdyskwalifikowała.
-Puść mnie laska ty się nie znasz...- zaśmiała się.
Kazała mi się położyć i sama zaczęła mi wybierać ciuchy, tak mi się chciało z niej śmiać, nie da się opisać jak ona się napaliła.
-Co tu się dzieję?- weszła do nas moja starsza siostra.
-Nasza, kochana, młodsza siostrzyczka wybiera mi rzeczy na koncert bo uznała, że sama sobie nie poradzę.
-A za ile macie być na arenie?- spytała.
-Za trzy godziny.- odparłam.
-A to macie czas.
Dziewczyna wyszła, a w tym czasie Amy znalazła mi zestaw, wow trwało ty zaledwie kilka minut.
-I masz się w to ubrać, a teraz przepraszam, muszę iść się umyć.
-To idź, ja też się muszę przygotować.
Zaczęłam od szybkiego prysznica. Potem się wysuszyłam, wyprostowałam włosy i się pomalowałam. Wszystko zajęło mi godzinę. Gdy byłam już w miarę przygotowana, postanowiłam się ubrać w to co przygotowała mi moja siostra <Klik>.
-Amy jesteś już gotowa?!- wydarłam się.
-Taaak, a co?
-To idziemy, bo taksówka czeka.- oznajmiłam.
Po chwili spotkałyśmy się na dole i pożegnałyśmy się z wszystkimi w domu.
-Już nie umiem się doczekać.- stwierdziła Amy.
-Ja też.- powiedziałam.
-To najlepszy dzień w moim życiu.- odparła.
-Oj, nie tylko w twoim uwierz mi.
Moja spełnia swoje marzenie i ja też to robię, w mniejszym sensie, ale spełniam.