czwartek, 28 listopada 2013

5.

 Poniedziałek
Obudził mnie wibrujący pod poduszką telefon.Od niechcenia wyciągnęłam go i odebrałam.
-Tak?- powiedziałam zaspanym głosem.
-Boże obudziłem cię...- awww... Harry do mnie dzwoni.
-No tak jakby. Miałam ciężką noc bo siostra została w szpitalu z siostrzenicą a ja musiałam się jej drugą małą zająć i cioci siostrę odstawić, ale nic się nie stało.- opowiedziałam.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że możesz jeszcze spać.- oznajmił.
-Harry, na prawdę nic się nie stało. Chciałeś coś ode mnie konkretnego?- spytałam.
-Tak, chciałem się z tobą spotkać.- odparł.
-Oj to będzie ciężko, mam na głowie dwumiesięczne dziecko i przeprowadzkę i muszę dopakować żeby meble stanęły w odpowiednim miejscu.- powiedziałam.
-Tak sama?- zdziwił się.
-Siostra w szpitalu z dzieckiem, szwagier w Irlandi więc umiesz liczyć licz na siebie.- zaśmiałam się.
-O której mam być?
-Słucham?- w tym samym momencie mi się dziecko obudziło, na szczęście to tylko brak smoczka w budzi.
-Przyjadę do ciebie, zjemy śniadanie i potem będziemy radzić sobie w dwójkę.- oznajmił.
-Harry nie musisz.
-Obiecałem ci, że ci pomogę i możesz na mnie liczyć, a z drugiej strony będę mógł spędzić z tobą czas.- powiedział.
-Dziękuję Harry.
-Nie ma za co, o której mam być?- spytał.
-O której ci pasuję.- odparłam.
-Kupię coś ci na śniadanie i będę u ciebie.- oznajmił.
-Okej czekam.
Ja nie mogę Harry ma do mnie przyjechać... a ja nadal nie wierzę, że to się dzieję. Czas spędzony z Harry'm to jest niesamowite.
Po odłożeniu słuchawki obudziła się Sophia na szczęście był spokój, jednak wolałam ją szybko nakarmić. Wzięłam ją na ręce i zeszłam na dół do kuchni. Wyciągnęłam mleko zagotowałam wodę i w tym o to cudownym momencie zadzwonił dzwonek. Podziwiam osoby, które radzą sobie same z szóstką małych dzieci tak jak w telewizji mówią, ja ledwo sobie radzę z jednym. Poszłam otworzyć - był to Harry. Podziwiam go, bo od naszej rozmowy minęło nawet nie piętnaście minut.
-Cześć.- powiedział.
-Hej.- odparłam i pocałowałam go w policzek.- Szybki jesteś.
-Mieszkam w sumie niedaleko, a kawiarnia i sklep jest po drodze.- oznajmił.
-Okej, wejdź. Sorry, że ja jeszcze tak w szlafroku, ale ty zadzwoniłeś, mała się obudziła pewnie jest głodna więc nie miałam czasu.- opowiedziałam.
-Spoko, jak chcesz mogę małą nakarmić a ty się wyszykuj.- awww... jaki on jest słodki.
-Serio? Jesteś kochany.- powiedziałam.
Dokończyłam robienie mleka dla Sophii a potem przekazałam ją w ręce Harry'ego.  Poszłam na górę umyłam się, pomalowałam i przebrałam w to <Klik>. Gdy byłam gotowa zeszłam do Harry'ego, który zdążył nakarmić małą i rozgościł się w kuchni rozpakowując śniadanie.
-Gdzie możemy usiąść?- zapytał.
-W jadalni.- odparłam i akurat mała wypluła smoczek co się równa ze wrzaskiem w niebo głosy. Wzięłam ją na ręce i dałam jej smoczek. Harry tylko się uśmiechał pod nosem.
-I co się śmiejesz?- spytałam.
-Nie widziałem jeszcze dziewczyny w moim wieku, która by sobie tak świetnie radziła z tak małym dzieckiem tyle czasu.- odparł.
-Wprawa po siostrze Sophii, no i po części mojej siostry. - oznajmiłam.
Usiedliśmy przy jednej stronie, ciężko było mi jeść jedną ręką, ale nie chciałam odkładać małej bo zasnęła.
-Przepraszam, że cię o to zapytam, ale męczy mnie to...
-Nie ma problemu pytaj o co chcesz.
-Przedwczoraj powiedziałaś, że jesteś poniekąd matką dla swojej siostry, nie rozumiem dlaczego?- spuściłam głowę.- Lola jak nie chcesz to nie musisz mówić.
-Nie, to nie o to chodzi. Nie znamy się za długo, ale jeżeli mamy się przyjaźnić to powinieneś wiedzieć to.- oznajmiłam. No i tą jakże cudowną rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.- Przepraszam, Harry zaraz wracam.
Harry wziął ode mnie małą a ja poszłam otworzyć. Była to moja siostra - starsza siostra. Wyglądała na zmęczoną w końcu całą noc nie spała.
-Jak tam Olivia?-Musi zostać w szpitalu a z racji, że staram się być dobrą matką muszę być... tylko wizerunek dobrej matki mi nie wychodzi bo przecież mam dwójkę dzieci.- powiedziała rozpłakana, a ja ją przytuliłam.
-Słuchaj, ja się zaopiekuję Sophią tak długo jak trzeba.- oznajmiłam.- A  wiesz, że jest jeszcze ciotka.
-Przecież miałaś się przeprowadzać.
-Powiedzmy, że mam pomocnika.- zaśmiałam się.
-Ten uśmiech mówi sam za siebie. Gdzie jest mała?
-W jadalni.- odparłam.
Poszłyśmy razem do jadalni. Nikky poznała Harry'ego, który dumnie opiekował się Sophią. Moja siostra nie siedziała długo w domu, przyjechała po rzeczy, przy okazji przebrała się i tyle ją widzieliśmy.
-Harry jest w pół do pierwszej, musielibyśmy już jechać jak nadal chcesz mi pomóc.- powiedziałam.
-Będę z tobą cały dzień, a jak będzie trzeba to nawet noc.- odparł.
Podeszłam do niego i mocno się do niego wtuliłam. Boże on jest takim wspaniałym człowiekiem o takim wielkim sercu.
Ubrałam małą spakowałam rzeczy na kilka dni, Harry wpakował moje kartony z ciuchami do bagażnika oraz wózek małej  i mogliśmy jechać.
-Harry jak będziemy mieli czas to ci powiem to co zaczęłam.- oznajmiłam.
-Jasne.
***
Dojechaliśmy na miejsce. W wnoszeniu kartonów na górę pomógł nam mój nowy sąsiad, więc nie musieliśmy chodzić dwa razy zwłaszcza, że mamy ze sobą małe dziecko. Weszliśmy do środka, zatkało mnie, jestem tutaj drugi raz po remoncie, ale nigdy się tak nie przyglądałam. Nie było nawet mebli, ale ono wyglądało wspaniale. Jedyne wyposażenie to kuchnia i łazienki. Więc czeka nas długi dzień. Mała spała, przełożyłam ją z fotelika do wózka, żeby było jej wygodniej, a potem z Harry'm usiedliśmy sobie na parapecie przy oknie.
-Może mi dokończysz?- zapytał.
-Jak otworzę drzwi.- odparłam bo znów przerwał nam dzwonek.
-Nie dana nam ta rozmowa.- zaśmiał się.
Byli to faceci z meblami. Musiałam podpisać, a potem pilnować ich żeby nic nie zepsuli. Zaczęli od montowania mi garderoby. W sumie my z Harry'm mieliśmy luz bo tylko siedzieliśmy i się im przyglądaliśmy.
-Sama będziesz tutaj mieszkała?- zapytał mnie Harry.
-No raczej tak, chociaż na jakiś czas się wprowadza do mnie Sophia.- odparłam.
-Pomogę ci na ten czas.- powiedział.
-Daj spokój, masz własne życie, a przecież nie będziesz siedział ze mną cały czas.
-Czemu by nie?
-Choćby dlatego, że masz pracę?- oznajmiłam.
-Praca nie zając nie ucieknie, trasa skończona, płyta wydana, wyjazdów żadnych nie mam, więc jak mam się nudzić sam w domu to wolę spędzać czas z tobą.- powiedział.
-Dziękuję, a teraz przepraszam muszę przygotować bo zaraz będzie darcie w niebo głosy.- zaśmiałam się.
Nie dużo się pomyliłam, ale na szczęście zdążyłam zrobić mleko.
Usiadłam obok Harry'ego i karmiłam małą.
-Jaka ona jest słodka.- oznajmił.- Podobna do ciebie.
-Do mamy, więc poniekąd do mnie.- powiedziałam.
-Będzie śliczna tak jak ciocia.
Spojrzałam na niego i on na mnie tak chwilę wpatrywaliśmy się w siebie aż w końcu zbliżyliśmy swoje twarze do siebie...
-Panią!!- wydarł się jeden robotnik z góry.
-Już idę.- odparłam.- Dokończysz?
-Jasne.
Poszłam na górę i sypialnia mnie zabiła była cudowna i w najpiękniejszych marzeniach się czegoś takiego nie spodziewałam. Jestem osobą, która jest dumna z wszystkiego co ma i to musi być skromne, nie lubię mieć dużo, najlepiej żeby nie było nic i wręcz nienawidzę jak to są sypialnie typu księżniczki - jak to widzę, to mi się rzygać chce.
-Podoba się czy trzeba coś zmienić?- spytał mężczyzna.
-Wszystko jest tak jak chciałam. - odparłam.
-To idziemy dalej.
Boże jest godzina trzecia po południu a oni zrobili tylko nie za dużo, jest ich dwunastu, ja mam sześć pokoi, a oni dopiero zrobili moją sypialnie, pokój Amy (raczej będzie tak, że czasem będzie do mnie wpadać) i moją garderobę. Pracują dwie godziny rozumiem, ale nie na taką ilość osób.
***
Jest godzina dziesiąta wieczorem, właśnie skończyli dekorować moje mieszkanie, jestem pod wrażeniem, to jest mieszkanie marzeń i cudowniejszego rezultatu się nie spodziewałam. Sophia śpi od kilku godzin. Ma swoje łóżeczko u mnie.
W końcu mogłam sobie porozmawiać z Harry'm. Mieliśmy czerwone wino i dobrą przygotowaną przez Harry'ego kolację.
Gdy zjedliśmy przenieśliśmy się z jadalni do salonu.
-Chyba wreszcie doczekałeś się tej rozmowy.- zaśmiałam się.
-No chyba tak.- powiedział.
-Zapytałeś się mnie dlaczego jestem dla Amy matką...
-No tak.
-Popatrz Harry, w życiu nie zawsze się układa tak jak byś my chcieli. Jedni mają szczęśliwą rodzinę... innym po prostu jej brakuje. Mi brakuje od czterech lat.- powiedziała i na mojej twarzy pojawiły się łzy.
-Czy twoi rodzice...?- nie dokończył.
-Tak,  Harry moi rodzice nie żyją, zginęli w wypadku.- powiedziałam.
-Lola nie wiedziałem... Przykro mi.
-Każdemu jest przykro, a ja nienawidzę współczucia... bo wszyscy powtarzają jedno i to samo, a ja potrzebuję kogoś kto bardziej będzie mnie wspierał niż współczuł.- oznajmiłam.
Siedzieliśmy do późna, opowiedziałam mu wypadku, pokazałam zdjęcia i powiedziałam o reszcie mojego życia... wyszło w końcu na to, że Harry u mnie spał... to było niesamowite, że w ciągu kilku dni się tak do siebie zbliżyliśmy.
_____________________
Mieszkanie:
  • Sypialnia Loli <Klik>  + Łazienka <Klik>
  • Pokój Amy <Klik> + Łazienka <Klik>
  • Mała łazienka (dół mieszkania) <Klik>
  • Sypialnia na dole <Klik> + Łazienka <Klik>
  • Kuchnia <Klik>
  • Salon <Klik>
_________________________________________
Czytasz = Komentarz xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz