poniedziałek, 23 grudnia 2013

8.

Środa
Awww... To dzisiaj mam się spotkać z Harry'm już nie umiem się doczekać, a gdzie tam wieczór. Za nim dojdzie do całego spotkania mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia w tym odwiezienie Amy do domu.
-Co chcesz na śniadanie?- spytałam Amy.- W sumie to nie masz wyboru jakiegoś. Idź się ubrać, pójdziemy do sklepu.
-Okej, już idę.
Tak jak ona poszłam na górę żeby się ubrać. Wciągnęłam na siebie to <Klik>, pomalowałam tylko rzęsy bo nie chciało mi się robić czegoś więcej.
-Amy jesteś gotowa?!- wydarłam się.
 -Już idę.
Gdy mała zeszła, wyszłyśmy z mieszkania. Byłam zbyt leniwa żeby iść na nogach, a na taksówkę było za późno więc postanowiłam wykorzystać swój samochód i swoje prawo jazdy, i pojechać do pobliskiego sklepu.
-Muszę jechać dzisiaj do Nikky?- spytała Amy.
-Tak kochanie, nie mam z kim cię zostawić wieczorem. Muszę jechać na ważne spotkanie.- odparłam.- Samej też nie mogę cię zostawić. Przecież jak teraz wrócisz to jeszcze kiedyś cię wezmę.
-Ale Nikky nie ma tylko Jake jest.- oznajmiła. Ludzie co ja mam z tym dzieckiem?
-Jake'a nie ma dzisiaj bo do pracy jechał ciocia z wami będzie.- powiedziałam.
-A nie może ktoś u ciebie ze mną zostać?- zapytała.
-Ciocia się nie rozdwoi, a nie ma nikogo kto by jeszcze mógł. Na prawdę kiedy indziej będziesz jeszcze u mnie spała i nie raz ani nie dwa.
Dojechałyśmy na miejsce. Tradycyjnie nie było gdzie stanąć, ale ja jestem zdolne dziecko i nawet w niczym znajdę coś.
Zaczęłyśmy kręcić się po sklepie i zapełniać wózek, zgarnęłam owoce, coś na obiad, na śniadanie, jakieś słodycze, chemie do prania, kosmetyki i na koniec poszliśmy na stoisko z nabiałem. Powiedziałam Amy żeby sobie wzięła co chce, a ja poszłam w swoją stronę.
-Dzień dobry pani.- jezusie moje serce.
-Serce mi kiedyś przez ciebie stanie.- powiedziałam.
-Miałem do ciebie dzwonić.- tak w ogóle to był Harry.
-A co ode mnie chciałeś?- spytałam.
-Lola wzięłam sobie k...- ja pierdole... kurwa zajebiście, mam nadzieje, że jednak była tu kiedy skończyłam zdanie i nic nie słyszała.- Harry?
-Cześć.- powiedział szatyn, szczerząc zęby.
-Chodź Amy, Harry też chce zrobić zakupy.- oznajmiłam pchając ją do przodu.
Głupio mi tak było urwać w połowie rozmowy, ale wiedział co jest grane więc raczej się nie obradzi, wolałam jednak być pewniejsza i napisałam do niego sms'a.
Moja mała siostra się nie odzywała, ale była zjarana tym, że właśnie spotkała swojego idola.
Gdy zapłaciłyśmy za wybrane rzeczy poszłyśmy do samochodu, nie miałam zamiaru dźwigać rzeczy więc pojechałyśmy z wózkiem. Wpakowałam wszystko do samochodu.
-Amy siedź w samochodzie ja zawiozę wózek.- powiedziałam.
-Okej.
Zawiozłam wózek na jego miejsce i znów dopadł mnie Harry. 
-Raczysz mnie nie straszyć?- spytałam.
-Przepraszam.- odparł.
-Po co miałeś do mnie zadzwonić?
-Zapytać się czy spotkanie aktualne.- powiedział.
-Mówiłeś o czym innym. - zaśmiałam się.
-Przepraszam randka nadal aktualna?
-No brzmi lepiej.
-Więc?
-Em... zawsze dotrzymuje słowa.
-Czyli widzimy się o dziewiętnastej pod Big Ben'em?
-Dokładnie.
Odłożyłam wózek na swoje miejsce i wróciłam do Amy.
-Co tak długo?- spytała dziewczynka.
-Kolega mnie złapał.- odparłam.
-Ha... - urwała w pół słowa, udałam, że tego nie słyszałam.- Aha.
Dojechaliśmy do domu, zrobiłam jej śniadanie i w czasie kiedy oglądała telewizor zjadła je. Gdzieś o dwunastej zabrałam się za obiad. Wybrałam najprostszą z opcji czyli makaron z serem, jak kto woli może być dodatkowo cukier.
***
Zawiozłam Amy do domu i teraz sama muszę się zacząć szykować bo mam tylko dwie godziny a dużo rzeczy do zrobienia. Zaczęłam od piętnastominutowego prysznica, następnie ogoliłam poszczególne części ciała i przeszłam do suszenia i układania włosów. Nie było z tym jakiegoś większego problemu gdyż tylko je wyprostowałam i upięłam w kucyka. Żeby nie tracić czasu po przygotowaniu fryzury, zabrałam się za makijaż.
Górną część ciała wyszykowałam teraz trzeba coś na siebie włożyć, raczej nie pójdę na randkę w ręczniku. Trudno wybrać z pośród kilkudziesięciu sukienek co wybrać na taką okazję zwłaszcza, że ma to być coś wyjątkowego. Znów nie chcę wyjść na idiotkę strojąc się jak na nie wiadomo jaką okazję.
-Lola, ogarnij się.- mruknęłam do siebie pod nosem.
 Wypuściłam powietrze z ust. Po dziesięciominutowym grzebaniu w ciuchach wybrałam sobie taki zestaw <Klik>. Za nim się ubrałam zadzwoniłam po taksówkę i zamówiłam ją na osiemnastą-trzydzieści żeby zdążyć być na czas pod Big Ben'em.

1 komentarz: